Zastosowany
przeze mnie cudzysłów w tytule nie jest kwestią przypadku. Nie chodzi mi bowiem
o biznesmenów, których znamy z rankingu najbogatszych Polaków, ale o drobne
inicjatywy gospodarcze, które podejmowaliśmy i nadal to robimy. Przed 1989
biznes kojarzony był głównie z odległym ustrojem kapitalistycznym. Prywatna
inicjatywa gospodarcza powszechnie była postrzegana jak wszelkiego rodzaju
cwaniactwo, naginanie obowiązujących przepisów i uchylanie się od normalnej
pracy na rzecz socjalistycznej ojczyzny…
Transformacja
ustrojowa zmieniła oblicze biznesu. Przede wszystkim okazało się, że
prowadzenie działalności gospodarczej nie jest żadnym przywilejem. Wymaga
natomiast operatywności, pracowitości i wytrwałości w dążeniu do celów.
Ponieważ tych cech Polakom nie brakuje, wiele osób stwierdziło, że jest to ich
życiowa szansa. Czasy były niezwykle ciekawe i sprzyjające szybkiemu bogaceniu
się. Wystarczy wspomnieć, że nie istniała ochrona praw autorskich, handlować
można było praktycznie wszystkim i wszędzie, a rynek przypominał nienasyconą
studnię bez dna.
W
pierwszej połowie lat 90. powstało wiele firm, które znakomicie radzą sobie na
rynku do dzisiaj. Można by jednak mnożyć również i przykłady spektakularnych
upadków lokalnych krezusów i roztrwaniania szybko zdobytych fortun. Problemem
stało się więc nie tylko zarabianie wielkich pieniędzy – zresztą znacznie
łatwiejsze niż obecnie – ale i optymalne zarządzanie własnymi zasobami. Jak
grzyby po deszczu zaczęły wyrastać okazałe wille lokalnych biznesmenów. Na
polskich ulicach pojawiało się coraz więcej samochodów z najdroższego segmentu.
Niektórzy przedsiębiorcy dysponowali już nie tylko własnymi limuzynami, ale i
samolotami czy śmigłowcami. Istniało jednak niedoszacowanie znaczenia
inwestowania w rozwój firmy. Pokaźne majątki były marnotrawione poprzez ich
„przejadanie”. Chęć posiadania luksusowych dóbr stała się silniejsza od
zdrowego rozsądku. Warto też wspomnieć, że początkujący biznesmeni, jeśli
decydowali się na nowe inwestycje, często działali w ciemno, ufając jedynie
swojej intuicji. Niestety, nie zawsze była to droga do finansowego sukcesu.
Jako
ciekawostkę można odnotować fakt, że sporo osób z aktualnej listy najbogatszych
Polaków jeszcze w latach 90. żyło nad wyraz skromnie. Jeden z szefów trójmiejskiego
giganta odzieżowego, LPP, którego majątek obecnie jest szacowany na ponad 3 mld
zł, mieszkał wówczas w bloku, jeżdżąc starym volkswagenem, choć już wtedy stać
go było na limuzynę i willę z basenem. Takich przykładów jest więcej. Na pewno
opłacało się inwestowanie w nowe technologie. Istotna była również znajomość
najnowszych trendów na rynku. Prezesi LPP to niejedyny przykład pragmatycznego
podejścia do zarabiania pieniędzy i perspektywicznego inwestowania.
Chociaż
powinniśmy uczyć się na błędach, często po prostu nie zwracamy na nie uwagi.
Obecnie również zdarzają się przedsiębiorcy, którzy lokują zarobione pieniądze
przede wszystkim we własny majątek, by za jakiś czas ogłosić upadłość prowadzonej
przez siebie firmy. Współczesny rynek jest już znacznie mniej pobłażliwy wobec
takich błędów. Jedynie klarowna strategia prowadzenia firmy, inwestowanie w jej
rozwój i pracowników, mogą zapewnić sukces. Oczywiście nie ma gotowej recepty
na powodzenie, ale „przejadanie” zysków może wróżyć rychłą klęskę.
Perspektywiczne myślenie i rozwaga w sferze finansów
powinny być domeną każdego, nie tylko przedsiębiorców. Nierozsądne zaciągnięcie
pożyczki, choćby nawet i niewielkiej, może mieć poważne skutki, jeśli wcześniej
nie przeprowadzimy kalkulacji albo przynajmniej nie zapoznamy się z ofertą
danego banku. Obecnie nie jest to trudne. Wystarczy wejść online na wybraną
stronę, taką jak www.feningi.pl, aby
zasięgnąć pełnej informacji. To nic nie kosztuje, a może dać nam cenne
rozeznanie, którym powinniśmy się kierować w podejmowaniu decyzji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz